Czesław Kowalczyk

Czesław Kowalczyk zajmował się handlem w Trójmieście. Jego dramat ma związek ze śmiercią gdańskiego instruktora jazdy konnej Adama Kwaśnego, który został zastrzelony w grudniu 1998 r. Prokuratura szybko ustaliła, że najbardziej prawdopodobnym motywem tej zbrodni była zazdrość i zatrzymała zleceniodawcę mordu Mariusza N. (byłego kochanka Iwony C., partnerki Kwaśnego) oraz oskarżonego o współudział w przestępstwie Adama S.

Podejrzenie dokonania zabójstwa padło na Czesława Kowalczyka, który nie spodziewał się zatrzymania. Wraz z narzeczoną i czteroletnim wówczas synem wybrał się do przychodni na badania. Gdy rodzice zorientowali się, że zapomnieli książeczki zdrowia dziecka – Kowalczyk wrócił po nią do domu. Tam już czekali na niego antyterroryści, którzy go obezwładnili i w czasie akcji zatrzymania podejrzanego zastrzelili mu psa.

W trakcie śledztwa popełniono wiele błędów. Nie wzięto pod uwagę, że Kowalczyk miał alibi. Twierdził, że w czasie zabójstwa przebywał wraz ze swoim kierowcą Marcinem Willamowiczem w innym miejscu. Kierowca jednak nie został przesłuchany. Nie przeanalizowano również połączeń telefonicznych Kowalczyka z tamtego dnia, co również mogłoby pomóc w udowodnieniu, że w chwili morderstwa nie było go na miejscu zbrodni.

Sąd w lipcu 2003 r. uznał, że Kowalczyk jest winny zabójstwa i skazał go na karę dożywotniego więzienia. W 2008 roku, po wniesionej apelacji, karę tę zamieniono na 25 lat pozbawienia wolności.

Dopiero w 2011 roku współoskarżony Adam S. ujawnił prawdę  wyznając, że zabójcą instruktora jazdy konnej był Piotr R. o pseudonimie „Lechia” i Kowalczyk wyszedł na wolność. W sierpniu 2012 r. został uniewinniony przez sąd. Jednak po ponad 12 latach spędzonych w więzieniu trudno mu odnaleźć się w nowej sytuacji. Okazało się, że rodzina wcale na niego nie czeka, a syn przez cały czas żył w przeświadczeniu, że ojciec z własnej woli odszedł od swoich bliskich.